nie chcę nic pisać na siłę, aczkolwiek nie odzywając się tutaj od około miesiąca czuję się dość dziwnie.
jak upłynął mi styczeń? świetnie, tak uogólniając. pod koniec miesiąca byłam na ćwiartkach licealnych, wybawiłam się jak nigdy. potem moja siostra złapała wirusa, miała zapalenie oskrzeli. wyprowadziłam się z domu na jakiś czas, próbując oszczędzić sobie kolejnej infekcji. no niestety, nie udało mi się. na początku lutego zaczęłam się coraz bardziej rozkładać, aż w końcu dostałam miesiączkę, infekcja się nasiliła (jednego dnia!) i zostałam przygwożdżona do łóżka. z bólu brzucha leciały mi łzy, przez kaszel zdarłam sobie gardło, w dodatku od trzech antybiotyków i jednego wziewnego mój układ pokarmowy nie za bardzo ogarnia co się dzieje. także skutek jest taki, że schudłam dwa kilogramy. znowu. ale mimo to, utrzymuję się na wadze 41.5, więc chyba mogę być z siebie zadowolona...? w moim województwie ferie zaczynają się 16 lutego, a ja mam je już od poniedziałku, z racji silnej infekcji. słabo trochę.
pewnie znowu będę miała zaległości, ale plus taki, że udało się wreszcie wywalczyć dla mnie dodatkowe godziny nauczania. mam teraz 15, zamiast 12. mogę się cieszyć, jednocześnie ubolewając nad tragicznym planem lekcyjnym w tygodniu :D
co jeszcze, hmm...
za 14 dni upływa rok odkąd jestem z B. rok szczęścia. 365 dni radości, o taaak..
a za 20 dni mam urodziny. siedemnaste. nadal nie wiem, co będę robić w życiu, okropieństwo.
po feriach mam nadzieję spotkać się i porozmawiać z kimś, kto się na tym zna. ciekawe czego ciekawego się dowiem, oprócz faktu, że moja choroba ogranicza mnie jak ja pierdole.
smęcę, wiem.
pewnie nawet wydaję się Wam jakaś załamana, ale wcale nie jestem.
jestem bardzo szczęśliwa, tylko trochę zmęczona tymi ograniczeniami, infekcjami... mój organizm ma dosyć.
kocham tę piosenkę.
***
a co u Was?
jak toczy się życie?