niedziela, 11 stycznia 2015

#069. o WOŚPie słów kilka - dobro do nas wraca

rozpocznę tę notkę wesołym akcentem, mianowicie:


wraz z nowym rokiem moja nazwa, jaką się posługiwałam (panna w krótkich włosach) zostaje zmieniona. dlaczego? bo po pierwsze, włosy zapuściłam, a po drugie, nie pasuje mi to do koncepcji nowego bloga.
*POCZĄTEK REKLAMY*
abcdefghijklmno
nowego bloga? tak, owszem. pod TYM linkiem go znajdziecie. jest to dosyć spontaniczny pomysł, postanowiłam po prostu, że chcę mieć miejsce do dzielenia się takimi bzdetami jak włosy, kosmetyki, etc. no i przy okazji rozmowy z przyjaciółką doszłyśmy do wniosku, że możemy we dwójkę stworzyć coś takiego. jest to więc blog, który ma dwóch autorów. tematyka typowo kobieca, serdecznie zapraszam.
12345678
*KONIEC REKLAMY*

styczeń rozpoczął się bardzo pozytywnie, zdecydowanie nie mam na co narzekać. przez święta trochę przytyłam i ową tendencję wzrostową utrzymuję nadal.

WOŚP, czyli Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to polska, charytatywna zbiórka pieniędzy na rzecz dzieci chorych, zorganizowana przez Jurka Owsiaka. tak, to ten sam facet od woodstocku. ale to chyba w sumie wie każdy. w tym roku grają już po raz 23, zbierając pieniądze również na osoby starsze. i prawidłowo, oni też potrzebują naszej pomocy. przeczytałam dzisiaj w internecie artykuł KLIK, który mnie strasznie zirytował. cała moja wypowiedź pewnie będzie czymś w rodzaju odpowiedzi. z góry podkreślam, że zdaję sobie sprawę z tego, że to ironia.
przede wszystkim, zaznaczyć trzeba, że WOŚP gra od 1993 roku. udało im się przez te lata zebrać około 581 700 717,37zł (wikipedia tak powiedziała). wyobrażacie sobie takie pieniądze? masa osób posądza Owsiaka o kradzież, o to, że nie wszystkie pieniądze wpłacane przez ludzi trafiają na rzecz chorych dzieci i sprzętu szpitalnego dla nich. nawet jeśli, to ludzie, co z tego? Owsiak nie zabiera setek milionów, to człowiek, który też musi z czegoś żyć! angażuje do pomocy tysiące ludzi, kto inny potrafi zrobić coś takiego? bo na pewno nie hejter, który siedzi przed kompem z dupą i potrafi tylko krytykować wszystko i wszystkich. nawet jeśli Owsiak zabrał kilka milionów, to niech mu się nimi dobrze gospodaruje, bo i tak robi tyle dobrego, że przysłowiowa 'kopara' opada. do jakiego szpitala się nie pójdzie i gdzie się człowiek nie obejrzy, ma okazję zobaczyć jakieś drogie maszyny z naklejkami w kształcie serduszka. tyle dobrego, tyle uratowanych żyć! w tym pewnie i moje. nie wiem, czy gdyby nie WOŚP miałabym inny inkubator jako noworodek, czy miałabym inne pompy wtłaczające we mnie jedzenie, gdy miałam problemy z jelitami, czy miałabym cokolwiek z tego.
jeden z najsłynniejszych polskich szpitali, mianowicie Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie jest zadłużone na około 270mln zł. właśnie tam bez dwóch zdań uratowano mi życie. gdyby nie lekarze w CZD, nie pisałabym tutaj do Was! dlaczego wspominam o tym długu? ponieważ chcę uświadomić, że sprzęt medyczny, rehabilitacyjny czy wszelaki inny mieszczący się w szpitalach jest niesamowicie drogi. i chociaż WOŚP nie uratuje każdego ośrodka leczącego ludzi, nie pomoże w 100%, to dokłada swoją cegiełkę, albo nawet kilkanaście cegiełek. inicjatywa Jurka Owsiaka uratowała dupę niejednemu. poważnie mówię. a ludzie, zamiast pomagać, co robią? hejtują. osądzają. nienawidzą. bo ludzie potrafią tylko nienawidzić, a jak dać coś komuś z siebie to nie, bo po co.

Cudami zarządza Bóg, a to on daje życie i je odbiera. Jak się Panu Bogu zachce zabrać aniołka do nieba, to nic Owsiakowi do tego. Zamiast wydawać bajońskie sumy na sprzęt medyczny, lepiej zmówić pacierz. Albo dać na tacę. przeczytamy na stronie, którą podałam Wam na początku WOŚPowej wypowiedzi. istna kpina, czyż nie? owszem, jeśli jesteś chrześcijaninem, to może zgodzisz się z pierwszym zdaniem. ale cała reszta zabiera mi z gardła język. dzisiejsza medycyna jest na takim etapie, że gdyby nie leki, drogie urządzenia i inne tego typu, to właściwie połowa z nas by umierała, a ćwierć już nie żyła. dać na tacę, po co, ja się pytam, po co? żeby ksiądz mógł sobie nowe auto luksusowe kupić? żeby odpicować sobie ołtarzyk z Jezuskiem jakąś złotą rameczką, czy czym kurwa ja przepraszam? wrzucać na tacę, hahaha, komedia. lepiej wrzuć do puszki, zajmij się przekazaniem 1% podatku na jakiś szczytny cel, albo wyślij smsa wspomagającego coś dobrego (o tym na końcu). uwierz mi, Jezus nie potrzebuje Twoich pieniędzy.
Chore dziecko nie jest już zygotą, niemą i nic nie potrzebującą istotką w łonie matki, o którą trzęsą się zastępy obrońców życia. Wielkie słowa już nie wystarczą, dzieckiem trzeba się zająć, co gorsza: leczyć. Nic dziwnego, że traci na atrakcyjności. jak dziecko może stracić na atrakcyjności? naprawdę zastanawiam się, czy ten tekst to jakiś troll, czy jego autorka jest niezrównoważoną psychicznie osobą z niskim ilorazem inteligencji. owszem, dzieckiem trzeba się zająć. czy się rodzi z chorobą, czy zdrowe, trzeba je leczyć. kwestia tylko, czy okresowo, czy może stale. to się nazywa odpowiedzialność. za własne czyny głównie, bo przypominam - dziecko bierze się z współżycia, to są konsekwencje seksu.
Caritas. Organizacja, której nazwa często pada jako argument przeciwko WOŚP. Chodzi chyba o to, że skoro jest fundacja katolicka, to wszystkie inne powinny zniknąć. Co za dużo, to zbyt zdrowo. Zwłaszcza dla dziecka, które: patrz punkt 2. punkt drugi, czyli to, co napisałam kursywą wyżej. tutaj nie ma słów, czy to WOŚP, czy to Caritas, obie fundacje bez dwóch zdań robią kupę dobrej roboty. czy to z powołania własnego serca, czy Boga. nadal nie rozumiem, jak można umniejszać w jakikolwiek sposób dziecko chore czy niepełnosprawne!
niestety, zawiodłam, przykro mi. nie jestem w stanie skonfrontować się z dalszą częścią tekstu, bo dostaję po prostu szewskiej pasji. moi drodzy, nie wrzucajcie tych paru złotych na tacę, tylko do puszki. zrobicie o wiele lepszy uczynek. życzę Wam, żebyście nigdy nie musieli korzystać ze sprzętu z WOŚPowymi naklejkami, ani właściwie żadnego innego.

zamiast wysyłać głupie smsy w celu wygrania bmw, wysłania komuś wirtualnego prezentu czy doładowania do głupiej gry, zrób dobry uczynek, wspomóż fundację tvn nie jesteś sam i 
wyślij SMS o treści POMAGAM na numer 7126 (1zł + VAT).

a jeśli nie masz nic na koncie, to wesprzyj WOŚP klikając TU albo pajacyka, o TU.
dobro, które dajesz innym do Ciebie wraca, więc robisz to nie tylko dla innych, ale i dla siebie!

P.S. przeczytałam pod tym bulwersującym artykułem komentarz, z którego treści mogę dowiedzieć się coś o autorze. jest chory na mukowiscydozę. ma 44 lata. może jednak jest nadzieja, że pożyję coś więcej niż takie marne 20-30 lat? chciałabym doczekać się wnucząt.

czwartek, 1 stycznia 2015

#068. czymże byłby świat, gdybyśmy się od siebie nie różnili?

nie pisałam w święta, przepraszam. nie miałam do tego głowy, chciałam wypocząć. mam nadzieję, że otrzymaliście od świętego Mikołaja atmosferę świąteczną godną filmów w telewizji, a prezenty wywarły na Waszych twarzach wielkie uśmiechy. osobiście wolę widzieć uśmiech obdarowanego, niż sama szczerzyć się do otrzymanego upominku. a Wy?
no ale do rzeczy. kochani, mamy rok 2015. znowu będzie Wam się mylić przez najbliższe tygodnie data, gdy potrzeba będzie ją zapisać. znowu każdy będzie miał masę postanowień, z których część spełznie na niczym już za parę tygodni. dla tych, którzy wytrwają - olbrzymie gratulacje! to nie lada sztuka! po ostatnim wyzwaniu jakie sobie narzuciłam, i porażce, jaką odniosłam, chciałabym Wam tylko uzmysłowić, że stawianie sobie celów z zawyżoną poprzeczką może i jest motywujące, i zadowalające, aczkolwiek gdy odnosicie porażkę możecie się trochę załamać. po co? postawmy sobie realny cel, taki, który możemy osiągnąć z pewnym wkładem siebie samego. dopiero potem, gdy uda się nam go ziścić, zawyżajmy sobie stopniowo 'poprzeczkę'. w efekcie odniesiemy identyczny sukces, bez męczenia się z porażką. czyli co, realne cele, uśmiech na buzi i do przodu? no, mam nadzieję. ja postanowień szczerze powiedziawszy nie mam. dlaczego? już tłumaczę. mój słomiany zapał, na który narzekałam już wiele, wiele razy, nie pozwala mi ziścić czegoś ot tak, nagle. chęć zmiany pojawia się w mojej głowie o dowolnej porze dnia i nocy, niezależnie od miesiąca, warunków atmosferycznych i innych pierdół. coś tam ze sobą zrobię, będzie lepiej, na pewno. kwestia tylko co to będzie. jak ktoś pyta, to nie wyjeżdżam mu z takim filozoficznym tekstem. mówię wtedy, że chciałabym ważyć pięćdziesiąt kilo, że chciałabym zapuścić ładne włosy, że chciałabym oszczędzić trochę pieniędzy, pojechać nad morze, że chciałabym to, tamto, sramto. a jak już przy duperelach jesteśmy - marzy mi się wyrobienie ładnego, kształtnego tyłka. no co, w końcu jestem kobietą :<!

zacytuję sobie siebie, z pierwszego postu ze stycznia JUŻ minionego roku.
"podobno nowy rok ma przynieść coś nowego. zmienić trochę w moim życiu, sprawić, że znowu zacznę się śmiać. no albo chociaż uśmiechać, odżyć, jakkolwiek."
tutaj przed Wami chciałabym jedynie powiedzieć, że nowy rok przyniósł wszystko to, czego chciałam. ba! nawet z nawiązką, i to jakich pokaźnych rozmiarów! jestem szczęśliwa, a ten rok był najlepszym lekarstwem, jakie mogło dostać moje zranione serduszko, głupiutka głowa i obolała, cierpiąca z samotności dusza. jestem szczęśliwa. nie będę biadolić dzięki komu, po co, czemu, dlaczego. jeśli mnie czytacie - wiecie. jeśli nie, to ważne, że wiedzą Ci, co powinni.

alealeale!
czymże byłby świat, gdybyśmy się od siebie nie różnili?
chociaż pewnie trudno mi się będzie zastosować do przestrzegania własnych słów, którymi za chwilę Was podręczę, to w głębi duszy zgadzam się z poniższym w każdym calu.
dlaczego kontakt z innymi ludźmi jest taki zdrowy? dla świadomości, mózgu, poglądów..? oczywiście, człowiek to istota stadna, potrzebuje drugiej osoby, etecera. ale przede wszystkim, egzystowanie z innymi poszerza nasz światopogląd! poznając zdanie innych na różne tematy nie tylko możemy się do-edukować, ale również wyrobić sobie zupełnie inne opinie na różne sfery życia czy sytuacje na świecie. to właśnie dlatego uwielbiam rozmawiać. uwielbiam pisać z innymi, zadawać im pytania, dowiadywać się wielu ciekawych rzeczy. pomaga mi to również poszerzyć gusta, dajmy na to muzyczne. ktoś mi coś poleci, przesłucham, może mi się spodoba, może złapię bakcyla i ściągnę całą dyskografię danego zespołu, a może nie. to zależy od osoby, z którą będę rozmawiała. podobno przeciwieństwa się przyciągają. ile w tym racji - ciężko jest mi stwierdzić, aczkolwiek każde przysłowie ma w sobie ziarenko prawdy. i tę inność drugiej osoby od nas samych trzeba akceptować, broń boże nie hejtować. tak, dokładnie do tego zdania ciężko mi się będzie podporządkować, chociaż jednak chciałabym. wobec bliźniego jestem tolerancyjna, myślę, że nawet bardzo. pojmuję wiele dziwactw, zboczeń i odstępstw od przyjętych norm. ale niestety, a może raczej stety - jestem tylko człowiekiem. wielu rzeczy nie rozumiem, dlatego ich nie lubię. albo się ich obawiam. dlatego hejtuję. a nie powinnam. nikt z nas nie powinien. bo jeśli nastoletnia (dajmy na to, randomowo) Ania słucha Justina Biebera, a ja słucham ciężkiego metalu, to nie mogę jej nienawidzić za to, że nie robi tego co ja. bo czymże byłby świat, gdybyśmy się od siebie nie różnili? gdzie pojawiały by się sposobności do poszerzania wyżej wymienianych wiele razy poglądów?
zawiść może się zdarzyć każdemu, jak mówiłam, nie jesteśmy idealni. ale w dzisiejszym świecie jest zdecydowanie za dużo nienawiści do drugiej osoby. za mało zrozumienia. okej, każdy ma swoje dziwactwa, ale po co uprzykrzać mu życie? dlaczego nie umiemy się zająć sobą samym? było takie przysłowie kiedyś - drzazgę u kogoś zauważa, a u siebie belki w oku nie widzi. chociaż wiem, że nadaje się to bardziej do tematu wad, niż gustów i upodobań, to mimo wszystko postanawiam tu o tym napisać. bo to mój blog, prawda? mogę pisać o czym tylko zechcę. dlatego powiem jak pusta kandydatka na miss: chcę pokoju na świecie! i dodam od siebie, że dobrze by było zacząć żyć z zasadą traktowania innych tak, jak sami chcielibyśmy, żeby nas traktowano.

tyle na dzisiaj.
zmęczona jestem, wybawiłam się na sylwestrze co nie miara.
a Wy?

K L I K
drogi B.
na zawsze?
najmocniej.