- zdarzyło Ci się kiedykolwiek coś takiego w dzieciństwie, że dostałeś np. upragnioną zabawkę albo coś, z czego się mocno, mocno cieszyłeś?
- nie wiem, raczej tak.
ale z ludźmi tak nie działa, że boisz się to zepsuć.
- kontynuując, jak kładłeś się spać, to rano po przebudzeniu nie sprawdzałeś, czy to aby na pewno nadal jest? czy jest Twoje?
- nie
- a ja tak robiłam z każdą rzeczą, ilekroć coś dostałam. sprawdzałam czy nadal jest moje przed zaśnięciem. i po przebudzeniu. i zależnie od tego jak było to dla mnie ważne, sprawdzałam tak przez kolejne dwa dni, czasem trzy-cztery. i wiesz... trochę w innej formie, ale mi to zostało
znalazłam źródło pewnych swych wad. tylko nie do końca umiem je wytłumaczyć. może to zbyt niska samoocena, brak poczucia własnej wartości? nie wiem. coś sprawia czasami, że nachodzi mnie nagle olbrzymi strach. czuję się niebezpiecznie, zagrożona utratą czegoś lub.. kogoś. na tę chwilę umiem wytłumaczyć sobie zazdrość. właśnie na takim przykładzie zabawki, jak podałam wyżej. osoba, z którą związane są te emocje, jest w tym przypadku nikim innym jak zabawką (uprzedzam oczywiście, że tylko na potrzeby tego porównania). a ja? jestem nią tak rozradowana i tak mi na niej zależy, że najchętniej nie spuszczałabym z niej oka..
znalazłam źródło pewnych swych wad. tylko nie do końca umiem je wytłumaczyć. może to zbyt niska samoocena, brak poczucia własnej wartości? nie wiem. coś sprawia czasami, że nachodzi mnie nagle olbrzymi strach. czuję się niebezpiecznie, zagrożona utratą czegoś lub.. kogoś. na tę chwilę umiem wytłumaczyć sobie zazdrość. właśnie na takim przykładzie zabawki, jak podałam wyżej. osoba, z którą związane są te emocje, jest w tym przypadku nikim innym jak zabawką (uprzedzam oczywiście, że tylko na potrzeby tego porównania). a ja? jestem nią tak rozradowana i tak mi na niej zależy, że najchętniej nie spuszczałabym z niej oka..
podobno zazdrość jest dla związków dobra, bo podbudowuje relacje, przypomina o sobie wzajemnie partnerom.. ale umiar, wszędzie trzeba go zachować. czy ta sytuacja z dzieciństwa to jakieś fatum, które na mnie ciąży? w głowie mam myśli, czy powinnam to zacząć leczyć. odpowiedź jest oczywista.. tylko czy o pomoc powinnam prosić specjalistę, B., a może siebie samą?
przede wszystkim muszę być uczciwa w stosunku do ukochanego. i nie tworzyć sobie problemów, których nie ma. dlaczego ja mam do tego takie skłonności? utrudnianie sobie życia, jak to pięknie ujmuje pani profesor od matematyki. kolejne postanowienia, czy one w ogóle mają sens? mój wewnętrzny głos rozkazuje mi się ogarnąć i nie lamentować. okej, to chyba dobry pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz