podobno nowy rok ma przynieść coś nowego. zmienić trochę w moim życiu, sprawić, że znowu zacznę się śmiać. no albo chociaż uśmiechać, odżyć, jakkolwiek. wczoraj minął równo miesiąc od mojego rozstania z S... sylwestra zniosłam, w sumie był całkiem przyjemny. wypiłam trochę, zrobiłam coś, co mam zamiar zapomnieć i spędziłam sporo czasu przy wymiotującej przyjaciółce. czułam się potrzebna. mimo idiotycznego podtrzymywania jej włosów i podawania miski, naprawdę miałam wrażenie, że beze mnie sobie nie da rady. czuję się czasami jak taki mały ludzik w wielkim świecie, kompletnie zagubiony i nie umiejący znaleźć swojej drogi. zyskałam w ostatnim czasie P. jest niesamowitym przyjacielem, i chociaż z początku oczekiwałam czegoś więcej z jego strony, usilnie próbując przerzucić swoje uczucia z S., na P., to spotkałam się z wielkim zrozumieniem z jego strony. pocieszeniem, wsparciem, lecz jednocześnie znakiem, że nie mam niczego pragnąć. zaczyna mi się układać.. otaczam się olbrzymią ilością ludzi wokół siebie, tak bardzo nie chcę być samotna.. nie chcę zostać sama, boję się odrzucenia.
a nadal mimo moich przeżyć ufam ludziom równie namiętnie i szybko jak wcześniej. jaka ja jestem naiwna.. przecież to człowiek niszczy człowieka. a same słowa ranią duszę i umysł boleśniej niż czyny. nie chcę się znowu przejechać, a wiem, że prędzej czy później mnie to czeka. cieszę się, że w tym wszystkim chociaż zdrowie mi dopisuje. apetyt nawet też, chociaż są momenty, kiedy usta zaciskają się mocniej niż uścisk, którym go kiedyś obdarzałam. nie wepchnę w nie wtedy nic..
jeszcze gorzej bywa, kiedy się odezwie.. dostaję szału. panika, płacz, bladość, przerażenie, lęk, samotność. nie potrafię opisać tego, co mi wtedy towarzyszy. przestałam się ciąć. nie wkręciłam się mocno. kiedy dostaję atak, napierdalam się recepturką. ostatnio porobiłam sobie siniaki na nadgarstkach, ale przynajmniej nie przecięłam skóry. obym w tym roku nie musiała sięgać po żadną żyletkę :)
S., jest szczęśliwy. to mnie uspokaja, w sumie zależy mi na tym okropnie mocno. tak, pomimo tego co zrobił. że mimo rozstania szuka kontaktu z czystych chęci znęcania się psychicznego nad moją osobą. co ja mogę, co ja mogę.. oby się uśmiechał często. i był radosny.
gwiazdka minęła, czysta komercha.. sylwester przyjemny, jeszcze parę dni wolnego i nauka. zmobilizuję się na koniec roku, dam radę. no i przytyję. a miłość? pragnę jej jak niczego innego, bo to najpiękniejsze co jest na świecie. ale poczekam. pokora i cierpliwość.
szczęśliwego nowego roku kochani. oby był dla was radosny i owocny.
ah, zapraszam do lektury 'co zawdzięczam katolicyzmowi'. mistrzowskie :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz