sobota, 26 lipca 2014

#057. happiness is easy

spoglądam na prawie pusty edytor tekstu. wiecie co? uśmiecham się. od ucha do ucha.
siedzę przy biurku i zerkam na niego. mój ukochany, zmęczony wczesną pobudką i staraniem, aby dostać się do mojego mieszkania jak najszybciej, żeby być pierwszą osobą, którą ujrzą moje oczy po pobudce. uwielbiam to, jak się stara i angażuje, tę troskę, której właściwie nie miałam nigdy okazji zaznać. patrzę się na jego usta. strasznie chętnie bym je pocałowała, lecz nie chcę go zbudzić. wygląda przecież tak spokojnie, beztrosko. całą tę moją euforię powoduje świadomość, że jest mój. i jego obietnica, że będzie przy mnie dopóty, dopóki będę tego chciała. wierzę w to. właściwie tak jak w każde jego wyznanie miłości. kocham go, strasznie mocno :)

wczoraj spełniło się jedno z moich marzeń. udało mi się uczestniczyć w koncercie happysadu, tzn. mojego ukochanego zespołu, którego słucham namiętnie już od dobrych dwóch-trzech lat. Margonin, miasto organizujące owe wydarzenie, oddalone od mojego o jakieś sześćdziesiąt kilometrów. na miejscu znalazłam się z moją przyjaciółką, ukochanym oraz ojcem - kierowcą. w sumie nie ma większego sensu, abym opisywała cały koncert. wrażenia były niesamowite, darłam się przy każdej piosence, towarzysząc Kubie (wokaliście) przy śpiewaniu. najistotniejsze jest wszystko to, co działo się po zejściu chłopaków ze sceny. dogadałyśmy się z menadżerem, opowiadając mu o naszej petycji, którą nawet ze sobą zabrałyśmy. no i... moment kulminacyjny... dostaliśmy się na backstage! mieliśmy okazję poznać artystów, dostać ich autografy i nawet podpisy na ów petycji. postrzelaliśmy parę fotek, jak i klasycznych 'selfie' z rąsi. zamieniliśmy kilka słów, uścisków dłoni. na prawdę, będę to wspominać tak pięknie! nie spodziewałam się kompletnie, że chłopacy są tak otwarci na swoich fanów, że się nimi interesują.

co więcej, przy spełnianiu mojego marzenia towarzyszył mi on, co jest dla mnie strasznie ważne. może to bez sensu, ale jednak świadomość, że mężczyzna mojego życia jest przy tak istotnej dla mnie chwili dodaje mi taki bonus +25% do szczęścia. a to dopiero początek, bo oboje mamy sporo marzeń... (:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz