za własne czyny jak i błędy trzeba brać odpowiedzialność. kierując się zasadami chociażby moralności czy łatwiejszego życia nie powinniśmy mieć ku temu żadnych wątpliwości. i chociaż chodzi mi o każdą możliwą sytuację z dnia codziennego, te najbardziej 'ważne' (brak mi ambitniejszego słowa) przedstawią to, co mam w głowie najlepiej. lecz trzeba pamiętać, że siedząc po nocach na kompie nie wyśpicie się do pracy/szkoły, zawalicie swoje obowiązki i również będzie to błąd, za który trzeba ponieść konsekwencje. tak samo gdy wydacie pieniądze odłożone na rachunki i kupicie sobie.. cokolwiek, czego nie powinniście, bo to pieniądze na rachunki. nawet jeśli potrzebujecie nowego żelazka, rachunki są ważniejsze, bo inaczej elektrownia odetnie prąd w domu. tak, to również jest odpowiedzialność, tylko objawiająca się w prostszym zagadnieniu. ale ruszajmy, do rzeczy! gdy człowiek decyduje się na współżycie z drugą osobą, musi być przygotowany na wszelkie konsekwencje. czasami dlatego lepiej jest poczekać lub chociaż pomyśleć jak i co można robić, żeby nie zrobić. okej, seks. posuńmy się zatem o krok dalej, mianowicie, kiedy ktoś zakłada rodzinę - musi się liczyć z tym, że dzieciom trzeba poświęcić czas, pieniądze i dużo nerwów. problem powstaje, gdy niezbędna do wychowania staje się osoba trzecia. niania, siostra, babcia, whatever. wiem, jak sytuacja wygląda w tym drugim przypadku, bo zajmuję się moim młodszym rodzeństwem już od paru lat. mając ledwie skończoną podstawówkę pałałam chęcią do pomocy przy nowo narodzonym dziecku. również w późniejszych miesiącach tudzież latach rodzice zawsze mogli na mnie liczyć. z czasem to po prostu mnie przerosło. ja oraz niania spędzamy z małą większą część doby. brak porządnego wzorca trochę moją siostrzyczkę rozpuścił. tak samo jak spełnianie większości jej zachcianek przez rodziców. próbuję być często autorytetem, ale nie można ode mnie wymagać niemożliwego, jestem tylko szesnastolatką! nastolatką, o właśnie! młodość, tyle cennych przeżyć, znajomości, nowe doświadczenia! poprzez ilość czasu spędzanego nad siostrą większość tego mnie omija. choroba odbiera mi kolejne parę procent, nie da się zaprzeczyć. a na koniec tego wszystkiego i tak usłyszę, że nie pomagam swoim rodzicom wcale a wcale. no i oczywiście, że jestem leniem.
przeszła mi przez głowę myśl, jakoby nawiązać do konfliktu pokoleń, który moje natchnienie kazało mi uwiecznić w internetowej sferze jakiś czas temu. tyle, że tutaj problemem nie jest brak zrozumienia. problemem jest to, że moi rodzice nie umieją szerzej otworzyć oczu na to, co robię, a wcale przecież bym nie musiała. daję się wykorzystywać¿, nie tylko mój mózg mi to szepcze do ucha.
staram się stawiać czoło odpowiedzialności, która kryje się za moimi decyzjami i postępkiem. czy mi się to udaje? nie jestem pewna, lecz mniemam, że chęci się tu liczą. mam swoje wady, między innymi niewyparzony język, który idzie w parze z czymś w rodzaju po-co-przemyśleć-wypowiedź-lepiej-najpierw-ją-ukazać-rozmówcy. może i czasami uciekam od konsekwencji, na przykład gdy palnę coś idiotycznego, ale nikt nie jest idealny. na szczęście, nie mogę sobie odmówić próbowania, takiego rzetelnego.
o co mi chodzi w tej notce? wyładowałam swoje nerwy, nim zdążyło się ich zgromadzić więcej niż powinno. a ludzi, którzy to czytają, mogę prosić o podejmowanie w życiu przemyślanych decyzji, szczególnie tych większych. no i wzięcie za nie odpowiedzialności. nie musicie być sztywni, bądźcie dobrymi ludźmi :)
♥ ♪
♥ ♪
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz