środa, 25 czerwca 2014

#054. mama

a kiedy pani od angielskiego spytała mnie o moją mamę, odparłam krótko "my mother? she is my best friend and an angel". naprawdę tak uważam. fakt faktem, to pierwsze wychodzi jej często trochę gorzej, ale nie mogę tej kobiecie odmówić jednego - dobroci. takiego charakterystycznego zrozumienia, o które często trudno, według mnie, w stosunkach matka-córka. nie przypominam sobie za szczególnie, żeby mama kiedykolwiek nie stanęła w mojej obronie. choćbym nie wiem przed jakimi kłopotami ją stawiała, ile narobiłam jej wstydu albo najzwyklejszej złości - ona zawsze mnie wspierała. to była taka miłość bezgraniczna. zrezygnowała z ukochanej pracy, żeby mieć czas na wychowanie i radzenie sobie z mukowiscydozą. właśnie moja mama zawsze negocjowała każdy mój szlaban nałożony przez ojca, latała ze mną po niepoliczalnej (!) liczbie lekarzy.. budziła mnie rano, żeby dać wszelkie leki, a następnie dzielnie i ochoczo mnie rehabilitowała. znosiła moje dziecinne foszki, uczyła mnie jak powinnam zachowywać się w stosunku do drugiego człowieka.. załatwiała mi wszystkie potrzebne leki, najlepsze odżywki wysokokaloryczne na rynku.. kształciła mnie plastycznie, matematycznie i humanistycznie, bawiła się ze mną lalkami i tańczyła jakieś bliżej nieokreślone ruchy w muzyczne rytmy. wychodziła ze mną na spacery, a potem wykończona całym rozgardiaszem dookoła umiała się przy mnie położyć i pośpiewać mi na dobranoc. pamiętam tę magię dzieciństwa. nie mogłam spotykać się za bardzo z rówieśnikami, a ona starała się zaspokoić moje wewnętrzne potrzeby towarzystwa. kiedy trochę podrosłam mama nie straciła na znaczeniu w moim życiu. spełniała moje marzenia, ocierała moje łzy z powodu różnych porażek, kibicowała mi i cieszyła się z moich zwycięstw. nadal broniła mnie gdzie tylko mogła i robiła wszystko to, co dało jej miano cudownej mamy. rozmawiała ze mną, interesowała się muzyką, której słucham, moimi hobby, tym, co dzieje się w moim życiu. myślę, że dalsze wymienianie tego co robiła i co robi nadal nie ma sensu, mogę to przecież podsumować krócej. poświęciła mi większą część swojego życia, dała mnóstwo miłości i oparcia. wychowała mnie i wykształciła moją osobowość. myślę, że poszło jej to naprawdę dobrze, zważywszy na mój hardy charakter. najsmutniejsze jest to, że zauważam to wszystko dopiero od niedawna. od jeszcze krótszego czasu - szczerze doceniam. lepiej późno niż wcale. przepraszam, że tyle razy Cię zawiodłam, że nie byłam dla Ciebie pomocą, kiedy tego potrzebowałaś z mojej strony. Ty byłaś zawsze, to Ty nauczyłaś mnie, jak powinnam żyć, jak być szczęśliwą. dziękuję Ci mamo za to wszystko. kocham Cię :)!

1 komentarz:

  1. Fajnie mieć taką mamę :) Z moją niestety nie jestem w takich relacjach.

    OdpowiedzUsuń