wbrew pierwszemu skojarzeniu z tytułem postu - przynajmniej mojemu - nie zamierzam pisać tutaj o serialu starszym niż wiele osób w blogosferze, który był mi namiętnie puszczany gdy byłam małym dzieckiem. swoją drogą, bardzo ciekawie tłumaczył co się dzieje w naszych ciałach i jak to wszystko funkcjonuje. do dzisiaj mam jakieś siedemdziesiąt procent odcinków na płytach i aktualnie faszeruję tym młodszą siostrę, której wychowanie muzyczne i obycie ze sztuką i kulturą zostało powierzone mi, z racji, iż moi rodzice nie są już tacy 'aktualni'. ja tu nikogo nie obrażam, ponieważ to słowa mojej mamy :) moja ukochana trzylatka jest faszerowana muzyką rockową, metalową, różnymi jej podgatunkami (jestem taka dumna, jak słyszy growlowanie to próbuje sama wydobyć ze swojego gardła taki ryk!), a zależnie od humoru - lubimy również skakać w powietrzu do muzyki klasycznej Mozarta, bądź innego z poważanych artystów. mała czasami zachowuje się jak półnaga pani z teledysków popowych i kręci pupą dookoła własnej osi, ale to nie moja wina, to już wpływ starszych kuzynek. już znajdując się w brzuchu mamy puszczałam jej przez telefon Red Hot Chilli Peppers i bas przechodził przez całą macicę mej rodzicielki, jak i również ciało mojej siostry. pewnie dlatego tak ich teraz lubi słuchać, bo kojarzą jej się z życiem płodowym.
wczoraj wieczorem jakoś mnie naszło i spisałam sobie wszystkie myśli do zeszytu, a raczej siedzi w mojej głowie już od dłuższego czasu, z niewiadomego mi powodu temat dość kontrowersyjny. pewnie to przez za dużą ilość internetu i czytanie zbyt wielu artykułów pseudo-naukowych. w każdym razie - nie umiem sobie nawet wyobrazić w choćby kilku procentach co czuje ofiara gwałtu, świeżo po napaści. w sumie nie tylko świeżo, bo również wiele lat później kobiety nie mogą 'otrząsnąć' się po tragedii jaka je spotkała i zacząć funkcjonować normalnie. owszem, jest to przestępstwo okrutne i brutalne, zdecydowanie jedno z najbardziej poniżających. zupełnie inna sprawa, kiedy ktoś ma taki fetysz, a gwałty 'rzekome' odbywają się za zgodą obojga osób i nie jest to nic złego i szkodliwego. mama mi kiedyś mówiła, że nie ma takiej rzeczy, którą można by nazwać dziwactwem w stosunku do drugiej osoby, jeśli obie się na to zgadzają. za równo z gwałtu, jakiegokolwiek - za potwierdzeniem i akceptacją, czy też nie - jak również i przy każdym innym zbliżeniu dwojga osób płci przeciwnej, choćby nie wiem z jakimi zabezpieczeniami to się odbywało - jest szansa zajścia w ciążę, nie oszukujmy się. poczęcia nowego, małego, bezbronnego życia. początkowo zbioru tkanek, z czasem unerwionych i czujących, niewinnych płodów z bijącym serduszkiem. no tak, właśnie tutaj rodzi się problem. co zrobić, jeśli tatuś takiej kruszynki dokonał wcześniej omawianej zbrodni na mamusi? więc co taka kobieta ma zrobić, nosząc pod sercem owoc gwałtu? lub jeśli przypadek wygląda inaczej - mama i tata małego zlepu komórek mają po niespełna czternaście-piętnaście lat? dziecko może i jest owocem miłości, bo świadoma jestem i popieram w pełni, że istnieje ona niezależnie od wieku. a może jest nieodpowiedzialną wpadką, bo młodzież zbyt się spiła na imprezie? pomijając już fakt o niesamowitej głupocie i bezmyślności - co dalej począć w takiej sytuacji? lub w przykładzie innym (tak, tak, cały czas zmierzam do obmówienia jednego rozwiązania z wielu możliwych, ale chcę stworzyć rzetelny obraz na sytuację) kiedy to kobieta - żona właściwie, która kocha swojego męża, zachodzi z nim w ciążę, cieszy się, bo wreszcie udaje jej się spełnić długo oczekiwane pragnienie, co ona ma zrobić? oczywiście, że być szczęśliwą. ale co jeśli na jednej z kolejnych wizyt lekarskich kobieta dowiaduje się, że płód znacząco szkodzi jej zdrowiu i po prostu - wyniszcza ją i powoli zabija? że próba donoszenia ciąży może się dla niej zakończyć śmiercią? wszystkie takie przypadki, jak i wiele innych, których nie warto wymieniać (bo tak czy inaczej każda kobieta ma inne powody i inną historię za sobą), łączy jedno możliwe 'rozwiązanie'. aborcja. usunięcie ciąży przed pełnym rozwinięciem płodu. okrucieństwo? być może, bo niektórzy tak to postrzegają. że lepszą decyzją jest porób i oddanie niechcianego malucha do domu dziecka lub wcześniej znalezionej rodziny zastępczej, których jest wiele, bo w ostatnich czasach bezpłodność u któregoś z partnerów jest coraz częściej spotykana (o ile oczywiście można wierzyć statystykom). owszem, może i taka rodzina to jeszcze jest jakiś pomysł, ale ludzie popierający dom dziecka, tak szczerze powiedziawszy to chyba nigdy tam nie byli. i nie wiedzą, jak się żyje takim dzieciom. zbaczając z tematu, wujek mi ostatnio opowiadał, że jeździ do domu dziecka bo pomaga grupce nastolatek z problemami w przygotowaniach do jakiegoś konkursu. kiedy moja ciekawość dała się we znaki, zapytałam, o jakie problemy chodzi. w odpowiedzi usłyszałam dość jednoznaczne sugerowanie, że dziewczyny sprzedają swoje ciała za pieniądze. nic niespodziewanego, przecież nastolatki nie mają żadnego autorytetu jak i również funduszy na przydatne im rzeczy. przydatne czy nie - presja otoczenia w szkole sprawia, że każdy musi mieć iPoda i najnowszy, koniecznie dotykowy telefon z androidem.. dzieci nie są pilnowane na tyle, żeby móc zapobiec złemu zachowaniu. to jest dopiero okrutne. wracając do tematu, bo w tej notce głównie o aborcję mi chodzi - nie wiem, co mogę tu jeszcze napisać. nie jestem w stanie się jednoznacznie określić, czy sama byłabym w stanie dopuścić się czegoś takiego, czy nie. mogę zacząć od tego, że na pewno nie jest to dla mnie grzech czy coś niewybaczalnego. spora część ludzi uważa też, że wykonywanie aborcji na zarodkach, które nie mają jeszcze bijącego, rozwiniętego serca - nie jest niczym złym, bo nie są to dzieci, nie można ich nazwać ludźmi. zlepek komórek, czyż nie? może tak, może nie. uważacie, że kobieta powinna móc legalnie usunąć ciążę, bez żadnych konsekwencji, jeśli podejmuje taką decyzję? to jest ciężki temat, bo ja w każdym argumencie potrafię znaleźć coś za i przeciw. jeśli by jej na to pozwolić, to co druga nastolatka nie widziałaby nic złego w zajściu w ciążę, bo to tylko zarodek, można go w każdej chwili usunąć. nie, tak nie jest i być nie może, to w końcu tyczy się nowego życia - nieważne, czy z już rozwiniętym sercem, czy jeszcze nie. to nie jest istotne. z drugiej strony, lepiej niż biedna kobieta bez środków do życia pozbędzie się żyjątka spod swojego serca we wcześniejszym okresie, a nie wrzuci je do śmietnika i skarze na cierpienie po porodzie. no i lepiej dokonać aborcji i dać kobiecie przeżyć, niż sztucznie utrzymywać jej funkcje życiowe i ciążę, czy coś takiego.. sprawa o tyle ciężka, że trudno znaleźć złoty środek, o ile w ogóle takowy istnieje.
jeśli natomiast chodzi o mnie i o to, jakbym ja postąpiła dowiadując się teraz o ciąży? jeśli nie byłabym na tyle zrozpaczona, żeby odebrać sobie życie, to pewnie ze zwykłego strachu, bezsilności i obawy o własne zdrowie po prostu aborcji bym dokonała. poza tym, nie umiałabym chyba wziąć na siebie odpowiedzialności za taki czyn. chociaż niesamowity uraz miałabym na psychice, a poczucie winy męczyło by mnie bardziej niż kiedykolwiek, to pewne. ale myślę, że zajście w ciążę w moim przypadku, obecnej odporności i stanie zdrowia po prostu by mnie zabiło. tyle w temacie, wolę nie gdybać na zapas i myśleć głową, a nie hormonami. choć i to rzadko wychodzi mi tak, jakbym chciała. wszystko jest dla ludzi, ale z głową! co Wy uważacie o aborcji? w Polsce, według prawa, jakby ktoś nie wiedział, wygląda to tak: "Obowiązująca od 1993 roku ustawa dopuszcza aborcję w trzech przypadkach: gdy lekarz uzna, że ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia matki, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby oraz gdy ciąża jest wynikiem gwałtu". czy ustawa powinna być rozszerzona, a może całkowicie zlikwidowana?
..a gdy znajduję te zdjęcia w internecie z malusieńkimi, ledwo ukształtowanymi ciałkami, to oprócz mdłości również i łzy cisną mi się do oczu. coś tam w sercu tyka, robi mi się żal. niżej zawsze opis 'kochałem Cię mamusiu, wybaczam Ci', etecera, etecera. tak samo czytając wpisy ludzi z tych wszystkich grup 'pro-life'. przykre to, tyle w temacie.
ale wiecie, na wszystko trzeba patrzeć z dystansem. no i cieszyć się, że nas nie doganiają takie sytuacje. tak naprawdę, to świadomie mogłabym się tutaj wypowiedzieć tylko wtedy, jeśli spotkało by mnie coś takiego. a wolałabym, żeby nie spotkało. na koniec poprawię sobie humor i zarzucę okrutnego suchara, który jest strasznie nie na miejscu, z serii czarnego humoru o martwych płodach. o dziwo, bardzo mnie to śmieszy.
- co jest zabawniejsze od dwóch martwych płodów w śmietniku?
- jeden martwy płód w dwóch śmietnikach.
wybaczcie mój coraz to ostrzejszy humor, czasami miewam takie napady.
poza tym zaczynam strasznie tęsknić, a tęsknota mnie przygniata. przytul mnie, proszę. daj mi się zaciągnąć Twoim zapachem, dotknąć Twych rozkosznych ust swoimi ustami, dotykać Twe linie papilarne, ciało, czuć bliskość i ciepło. o nic więcej nie proszę. po prostu bądź.
zostań, potrzebuję Cię tu
jeśli natomiast chodzi o mnie i o to, jakbym ja postąpiła dowiadując się teraz o ciąży? jeśli nie byłabym na tyle zrozpaczona, żeby odebrać sobie życie, to pewnie ze zwykłego strachu, bezsilności i obawy o własne zdrowie po prostu aborcji bym dokonała. poza tym, nie umiałabym chyba wziąć na siebie odpowiedzialności za taki czyn. chociaż niesamowity uraz miałabym na psychice, a poczucie winy męczyło by mnie bardziej niż kiedykolwiek, to pewne. ale myślę, że zajście w ciążę w moim przypadku, obecnej odporności i stanie zdrowia po prostu by mnie zabiło. tyle w temacie, wolę nie gdybać na zapas i myśleć głową, a nie hormonami. choć i to rzadko wychodzi mi tak, jakbym chciała. wszystko jest dla ludzi, ale z głową! co Wy uważacie o aborcji? w Polsce, według prawa, jakby ktoś nie wiedział, wygląda to tak: "Obowiązująca od 1993 roku ustawa dopuszcza aborcję w trzech przypadkach: gdy lekarz uzna, że ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia matki, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby oraz gdy ciąża jest wynikiem gwałtu". czy ustawa powinna być rozszerzona, a może całkowicie zlikwidowana?
..a gdy znajduję te zdjęcia w internecie z malusieńkimi, ledwo ukształtowanymi ciałkami, to oprócz mdłości również i łzy cisną mi się do oczu. coś tam w sercu tyka, robi mi się żal. niżej zawsze opis 'kochałem Cię mamusiu, wybaczam Ci', etecera, etecera. tak samo czytając wpisy ludzi z tych wszystkich grup 'pro-life'. przykre to, tyle w temacie.
ale wiecie, na wszystko trzeba patrzeć z dystansem. no i cieszyć się, że nas nie doganiają takie sytuacje. tak naprawdę, to świadomie mogłabym się tutaj wypowiedzieć tylko wtedy, jeśli spotkało by mnie coś takiego. a wolałabym, żeby nie spotkało. na koniec poprawię sobie humor i zarzucę okrutnego suchara, który jest strasznie nie na miejscu, z serii czarnego humoru o martwych płodach. o dziwo, bardzo mnie to śmieszy.
- co jest zabawniejsze od dwóch martwych płodów w śmietniku?
- jeden martwy płód w dwóch śmietnikach.
wybaczcie mój coraz to ostrzejszy humor, czasami miewam takie napady.
poza tym zaczynam strasznie tęsknić, a tęsknota mnie przygniata. przytul mnie, proszę. daj mi się zaciągnąć Twoim zapachem, dotknąć Twych rozkosznych ust swoimi ustami, dotykać Twe linie papilarne, ciało, czuć bliskość i ciepło. o nic więcej nie proszę. po prostu bądź.
zostań, potrzebuję Cię tu