czwartek, 5 września 2013

#012. optymizm

tak sobie trochę kombinowałam ostatnio i zmieniłam wygląd bloga, jakoś wygodniej mi teraz, nie jest taki zimny i smętny. czyli na prawdę odchodzę od smętnych postów (: nie było ich z resztą jakoś specjalnie dużo, blog nie miał nawet czytelników, więc jeśli z czasem ich zdobędzie, na czym mi nawet nie zależy, bo piszę go dla siebie, to wszystkie te moje smutki jakoś rozejdą się po kościach.
dzisiejszy dzień przespałam w jakichś sześćdziesięciu procentach, taka już po prostu jest szpitalna aura. znowu było mnóstwo śmiechu dzięki Niemu, spokój w sercu i radość, która emanuje ze mnie na wszystkie kierunki świata. cudownie tak, beztrosko. a nie zapominajmy, że to nadal szpital.
zaczęło mi wypadać więcej włosów niż zwykle. przez antybiotyki, pewnie gdybym nie brała od trzech tygodni h-pantotenu, to byłoby jeszcze gorzej. właściwie to mam plan, żeby zadbać i zapuścić swoje włosy. żeby dowiedzieć się jak, buszuję bardzo dużo po internecie. znalazłam świetnego bloga, na którym jest każda informacja, jaka tylko przychodzi mi do głowy, na temat pielęgnacji włosów. jest spis polecanych kosmetyków, więc wybiorę się po powrocie do domu na małe zakupy. oczywiście jeśli znajdą się pieniądze.
albo znowu zaczynam żyć marzeniami, tymi mniejszymi, jak to fajnie będzie być grubaskiem z gęstym i długim włosiem na głowie, albo po prostu znowu zaczynam myśleć optymistycznie. bo to przecież nic takiego, może mi się uda dopełnić postawionego sobie celu. a raczej celów. mam perspektywy na najbliższy czas! jeeej, właściwie to dawno nie czułam się tak dobrze i spokojnie na duszy.
był dzisiaj u mnie szpitalny psycholog, zostawił mi jakieś karty do wypełnienia (moje samopoczucie, co myślę o tym, co myślę o tamtym, z czym kojarzy mi się to, tamto), z czym spotkałam się pierwszy raz, bo raczej zawsze ktoś zaczynał i kończył na rozmowie. a na takiej kartce to chyba mogę się na dzień dobry otworzyć, bo to w końcu kartka, nie wyśmieje, nie odrzuci. nie mogę nawet powiedzieć, że wysłucha, po prostu przyjmie na 'klatę' to, co mam do napisania... a swoją chorobę porównuję do przysłowiowej puszki pandory.

tak sobie też dzisiaj myślałam, że lubię, kiedy w jednym miejscu mogę dowiedzieć się wielu rzeczy. więc chciałabym coś takiego zrobić z blogiem, nie może to być miejsce na smęty, wieczny pamiętnik czy też dziennik. jak będzie mi się nudzić, to powstawiam może jakieś recenzje filmów, książek, czy też tych wszystkich kosmetyków, które chcę wypróbować do moich włosów. heh, zapytałabym coś w stylu 'co Wy na to?', ale raczej odbiło by się to głucho od ścian i wróciło do mnie jak bumerang bez żadnej odpowiedzi.

w mojej głowie pustka, nicość i bezsensowne, płytkie myśli. kocham to uczucie, gdy nie muszę się martwić!
kiedy zmartwieniem jest 'co jutro na siebie włożę?' lub 'kiedy przyjdzie do mnie paczka z zamówieniem z allegro?'
muzyki też jakiejś weselszej słucham :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz