chciałabym już wrócić do domu. albo chociaż mieć Go przy sobie. tęsknię za Nim.
za Jego zapachem, za Jego uśmiechem, za Jego oczami, za Jego kojącymi ustami, za Jego równomiernym biciem serca i oddechem gdzieś na mojej szyi, za Jego ciepłymi rękoma, za Jego szeptami do mojego ucha wywołującymi ciarki, za Jego śmiechem, za Jego siłą, za Jego delikatnością, za Jego zaczepkami we mnie, za Jego troskliwością, za Jego żartami. po prostu, za Nim.
poza tym, oglądałam wczoraj American Beauty. piękny w swojej prostocie, wypełniony uczuciami i w pewien sposób uczący, że powinno się docenić to, co się ma. przynajmniej ja go tak odebrałam. na samym początku dowiadujemy się, że główny bohater - przeżywający kryzys wieku średniego Lester - niedługo umrze. mimo to - oglądamy film dalej, bo coraz bardziej wzbudza on zainteresowanie każdą kolejną sceną. poruszający, wzruszający, przekazuje, ile piękna możemy znaleźć w martwym gołębiu lub plastikowym woreczku unoszonym przez wiatr, jeśli tylko zatrzymamy się na chwilę wśród tego wiecznie śpieszącego się świata, który nas otacza.
wysypki mam dosyć. pęcherzyki porobiły mi się nawet w nosie, jaki ból :<
nowe postanowienia na powrót do domu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz