...when you're a stranger, faces look ugly, when you're alone.
ciekawa jestem, czy Jim miał jakieś konkretne przesłanie, które zamieścił w tej piosence i próbował je przekazać ludziom. podobno napisał ją podczas jednej ze swoich wielu depresji. zamieścił w niej swój aktualny stan emocjonalny. czyli musiał być dość smętny. przydałoby się w sumie przeczytać jakąś jego biografię, bo był z niego wspaniały człowiek. spotkałam się ze stwierdzeniem, iż Jim nie uważał samego siebie jako wokalistę, a za... poetę. poza tym, tworzył na prochach. pewnie dlatego tak ciężko się doszukać przesłania jego piosenek. swoją drogą, każda interpretacja może być inna. warto w ogóle szukać w tym głębszego przesłania? albo na przykład taka wersja, bliższa mojemu sercu:
gdy jesteś samotny, i widzisz ludzi, którzy są szczęśliwi, mają znajomych, wtedy nienawidzisz ich za to. a gdy nie masz kobiety którą możesz kochać, każda wydaje się niewarta tej miłości, skoro ciebie nikt nią nie darzy. gdy się jest innym, ma się inny punkt widzenia niż społeczeństwo, to owe społeczeństwo wydaje ci się idiotyczne, dziwne.
jeśli ta interpretacja byłaby prawidłowa i najbliższa temu, co było aktualnie w sercu i głowie Morrisona, to mam pewne wrażenie, że nienawidził on ludzi. może nawet z podobnego powodu, z jakiego ja ich nienawidzę. że ludzie odrzucają wszelaką inność i dziwactwa, coś co w jakiś sposób odbiega od normy, którą mają wyznaczoną w głowie. oczywiście krzywdzą przy tym olbrzymią ilość ludzi. chociaż właściwie zarówno 'normalność' jak i 'inność' to pojęcie względne, które jest jednak odbierane inaczej przez właściwie każdego człowieka. nie ma żadnych wyznaczonych norm bycia dziwnym i bycia normalnym. aczkolwiek wydaje mi się, że w sercu Jima była jakieś złe emocje kierowane ku społeczeństwu.
ludzie są dziwni. w dodatku każdy na swój sposób. po prostu.
poza tym, strasznie mi przykro, że większa część tych wszystkich legend muzycznych, jak na przykład Riedel (który oficjalnie zmarł z powodu niewydolności serca, ale czymś jednak to musiało być spowodowane, czyż nie?), czy wszyscy inni Ci, którzy należą do klubu 27 (w kulturze masowej termin zrzeszający wpływowych muzyków z gatunku rocka, bluesa i R&B, którzy z różnych przyczyn zmarli w wieku 27 lat) - Morrison, Joplin, Hendrix, Cobain, Jones... zaćpali się albo zapili na śmierć. bo generalnie większość tych śmierci jest tym spowodowana. wszystko jest dla ludzi, ale hej - w odpowiedniej ilości! szkoda, że tak ciężko jest nad tym zapanować i tak łatwo uzależnić.
chociaż taki odlot to ciekawa rzecz, cholernie chętnie sama kiedyś tego spróbuję, bo jeszcze niestety nie miałam okazji. tak, spalenie jointa, czy jakieś substancje psychotropowe i grzybki to zdecydowanie to, czego muszę spróbować przed śmiercią. i nie chodzi mi o to, że się uzależnię i umrę od przedawkowania narkotyków, po prostu czysta ciekawość ludzka - chcę wiedzieć jak to jest! bo bycie pijanym i te wyostrzone kolory oraz ciepło rozlewające się po całym ciele to całkiem ciekawe uczucie, nie sądzicie? cóż, w każdym razie ja tak sądzę.
ciekawa jestem, czy Jim miał jakieś konkretne przesłanie, które zamieścił w tej piosence i próbował je przekazać ludziom. podobno napisał ją podczas jednej ze swoich wielu depresji. zamieścił w niej swój aktualny stan emocjonalny. czyli musiał być dość smętny. przydałoby się w sumie przeczytać jakąś jego biografię, bo był z niego wspaniały człowiek. spotkałam się ze stwierdzeniem, iż Jim nie uważał samego siebie jako wokalistę, a za... poetę. poza tym, tworzył na prochach. pewnie dlatego tak ciężko się doszukać przesłania jego piosenek. swoją drogą, każda interpretacja może być inna. warto w ogóle szukać w tym głębszego przesłania? albo na przykład taka wersja, bliższa mojemu sercu:
gdy jesteś samotny, i widzisz ludzi, którzy są szczęśliwi, mają znajomych, wtedy nienawidzisz ich za to. a gdy nie masz kobiety którą możesz kochać, każda wydaje się niewarta tej miłości, skoro ciebie nikt nią nie darzy. gdy się jest innym, ma się inny punkt widzenia niż społeczeństwo, to owe społeczeństwo wydaje ci się idiotyczne, dziwne.
jeśli ta interpretacja byłaby prawidłowa i najbliższa temu, co było aktualnie w sercu i głowie Morrisona, to mam pewne wrażenie, że nienawidził on ludzi. może nawet z podobnego powodu, z jakiego ja ich nienawidzę. że ludzie odrzucają wszelaką inność i dziwactwa, coś co w jakiś sposób odbiega od normy, którą mają wyznaczoną w głowie. oczywiście krzywdzą przy tym olbrzymią ilość ludzi. chociaż właściwie zarówno 'normalność' jak i 'inność' to pojęcie względne, które jest jednak odbierane inaczej przez właściwie każdego człowieka. nie ma żadnych wyznaczonych norm bycia dziwnym i bycia normalnym. aczkolwiek wydaje mi się, że w sercu Jima była jakieś złe emocje kierowane ku społeczeństwu.
ludzie są dziwni. w dodatku każdy na swój sposób. po prostu.
poza tym, strasznie mi przykro, że większa część tych wszystkich legend muzycznych, jak na przykład Riedel (który oficjalnie zmarł z powodu niewydolności serca, ale czymś jednak to musiało być spowodowane, czyż nie?), czy wszyscy inni Ci, którzy należą do klubu 27 (w kulturze masowej termin zrzeszający wpływowych muzyków z gatunku rocka, bluesa i R&B, którzy z różnych przyczyn zmarli w wieku 27 lat) - Morrison, Joplin, Hendrix, Cobain, Jones... zaćpali się albo zapili na śmierć. bo generalnie większość tych śmierci jest tym spowodowana. wszystko jest dla ludzi, ale hej - w odpowiedniej ilości! szkoda, że tak ciężko jest nad tym zapanować i tak łatwo uzależnić.
chociaż taki odlot to ciekawa rzecz, cholernie chętnie sama kiedyś tego spróbuję, bo jeszcze niestety nie miałam okazji. tak, spalenie jointa, czy jakieś substancje psychotropowe i grzybki to zdecydowanie to, czego muszę spróbować przed śmiercią. i nie chodzi mi o to, że się uzależnię i umrę od przedawkowania narkotyków, po prostu czysta ciekawość ludzka - chcę wiedzieć jak to jest! bo bycie pijanym i te wyostrzone kolory oraz ciepło rozlewające się po całym ciele to całkiem ciekawe uczucie, nie sądzicie? cóż, w każdym razie ja tak sądzę.
plecy mnie bolą od za dużej ilości leżenia, chcę już do domu.
by the way, lubię się TYM schizować. fajnie poprawia humor. taki tam, psychodel (;
jak już jesteśmy przy temacie, to można by więcej takich psychicznych filmików wstawić. Salad Fingers, Milkman, Dog Of Man. jakie przesłanie? nie wiem, na pewno wśród widzów takich wstawek znajdziemy kiedyś sporo morderców i nekrofilów. stąd się, moi drodzy, bierze patologia! a od htf się zaczynało..
i nie zdziwcie się, jak kiedyś oszaleję do tego stopnia, że was wszystkich pozabijam c:
cya <3
jak już jesteśmy przy temacie, to można by więcej takich psychicznych filmików wstawić. Salad Fingers, Milkman, Dog Of Man. jakie przesłanie? nie wiem, na pewno wśród widzów takich wstawek znajdziemy kiedyś sporo morderców i nekrofilów. stąd się, moi drodzy, bierze patologia! a od htf się zaczynało..
i nie zdziwcie się, jak kiedyś oszaleję do tego stopnia, że was wszystkich pozabijam c:
cya <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz